Włącz i dołącz do nas! Nie krytykuj tylko wspieraj nas finansowo – to skrócona instrukcja obsługi współczesnych, „niezależnych” mediów. Nadawcy zasilani z budżetu państwa, czyli z naszych podatków, nieustannie składają hołd uwielbienia partyjnym guru. Jedni i drudzy działają już wyłącznie na własnych zasadach, w odizolowaniu, silnie akcentując redakcyjną wizję świata. Dobór kadr odbywa się przede wszystkim z polecenia – „To nasz człowiek, rozumie nasze poglądy, będzie pisał i mówił co trzeba”. Świeżaków można łatwo urobić.
Celowo unikałem do tej pory słowa dziennikarz, bo definicja tej grupy zawodowej zupełnie się zdezaktualizowała. Oczywiście nadal obowiązuje prawo prasowe, regulujące funkcjonowanie tego fachu mówiące, że dziennikarz ma działać na rzecz lub z upoważnienia redakcji, nie może tego robić epizodycznie, ma służyć społeczeństwu i państwu oraz kierować się etyką zawodową – bla, bla, bla. Konkretne kwalifikacje i oczekiwania określa dopiero pracodawca. To nie jest pospolity zawód, to wyjątkowo ważna misja – słyszeli w dawnych czasach adepci tej profesji.
Na przełamanie tego wywodu, warto przypomnieć, że konstytucja daje każdemu obywatelowi dostęp do zdobywania i rozpowszechniania informacji publicznych. Warto z tego prawa korzystać, nie czekając na żurnalistów. Rozkwit mediów społecznościowych to także efekt niezadowolenia z jakości i efektów pracy zawodowych „gladiatorów klawiatury, mikrofonu czy kamery”. Wracając do tytułu tego wpisu, muszę powiedzieć, że poziom zacietrzewienia wśród dziennikarzy, dawno przekroczył poziom uniesienia wśród zwalczających się dotychczas polityków.
Przekaz, przekazem, ale wyrażone przy tym emocje, zaangażowanie w sprawę, ma udowodnić odbiorcy, że to my i tylko my mamy patent na prawdę, porządek i dobro powszechne. Ty widzu i słuchaczu nie wysilaj się zbytnio myśleniem, my ci powiemy jak jest i co należy robić, kto jest dobry, a kto zły, kto mądry, a kto głupi etc. Stań tylko po naszej stronie! Rozpowszechniaj nasz punkt widzenia Polski i świata. Umizgi do decydentów i partyjnych notabli już dawno przestały mieć charakter zakulisowy. Dziennikarze z politykami pokątnie piją już tylko wódkę.
Dawna „misja dziennikarska”, oznaczała w pierwszej kolejności służenie społeczeństwu, teraz ten porządek został odwrócony i dziennikarze są przekonani, że w pierwszej kolejności muszą służyć państwu. Z dnia na dzień stali się ekspertami od działania służb specjalnych, wpływu obcych wywiadów, obronności, geopolityki itd. Już nie mówią jak żyć, w co inwestować, kto komu naruszył prawo do nieruchomości, ale przede wszystkim kto nam zagraża, kogo i czego mamy unikać, na kogo głosować.
Sekty medialne działają od wyborów do wyborów. W tym celu jedne media są przejmowane nawet siłowo, inne w tajemniczy sposób są bardzo szybko zasilane kapitałowo. Hasło łapać agenta, konfidenta wciąż jest aktualne, ale oczywiście nie dotyczy własnych szeregów. „Będąc młodym dziennikarzem” -Gazeta Codzienna Nowiny zapytała mnie, czy jestem zwolennikiem lustracji w mediach? Oczywiście – odpowiedziałem! I co? „Święte krowy” medialne przetrwały wszystko i wszystkich – wypadli lub zrezygnowali ci, którzy nazywali rzeczy po imieniu. Dziennikarze są coraz słabsi, ale paradoksalnie sekty medialne są coraz silniejsze, hermetyczne i zdeterminowane.
„A tam cicho być” mawiał kabareciarz Bohdan Smoleń i dodawał „…a teraz kto mu powie, wszystko tajemnica” – dożyliśmy czasów, że tajemnice zostały odkodowane, ale nowe kody dotyczą podprogowego przekazu medialnego. Tak kodujemy przekazywane do naszych odbiorców informacje, żeby mogli się z nimi identyfikować i nie weryfikować. Słupki oglądalności, liczba wyświetleń to najlepsze dowody, że nadawcy idą w dobrą stronę. A Ty co, jeszcze się nie określiłeś?