Oni potrafili namieszać, bo prowadzili kampanię społeczną, a nie polityczną. Spektakularne zwycięstwa i bolesne przegrane, to często efekt tzw. pospolitego ruszenia. Niewielu kandydatów na ważne stanowiska publiczne potrafi wyzwolić energię społeczną, następnie utrzymać ją na odpowiednio wysokim poziomie zaangażowania, by ostatecznie z uśmiechem na twarzy dopiąć swego. Wielkie bitwy i małe potyczkiOstatnia kampania samorządowa potwierdziła, że ciężka armia partyjna może łatwo przegrać z lokalnym „władcą terytorialnym”, a nawet niedoświadczonym pretendentem do „lokalnego tronu”. Na nic zdają się obietnice i wsparcie nawet wpływowych i bogatych popleczników, gdy ludzie powiedzą dość „żądamy zmiany”. Wówczas nie pomoże, ani nowa strategia, ani nowy wizerunek. Młodzi mogą więcejRobić, mówić, pokazywać, prowadzić kampanie w niestandardowy sposób. Młode pokolenie wyborców i ich kandydaci potrafią „na żywo” współpracować z elektoratem. Wykorzystując do tego, łatwo i ogólnodostępne narzędzia oraz komunikatory. Media społecznościowe to ich „naturalne środowisko”, żywioł który potrafi z siłą tsunami rozbijać partyjne plany. W tej konfrontacji udawanie, kogoś kim się nie jest na co dzień, może bardzo zaszkodzić. Do tego zmasowany i podsycany hejt potrafił osłabić morale nawet najbardziej odpornych kontrkandydatów.Awantury i umizgi Za silny lub za słaby atak na dokonania kontrkandydata, bez wyraźnych zarzutów, często kończył się niepowodzeniem. Do tego dochodził nieudolny czarny PR, procesy w trybie wyborczym i już nie wiadomo było, kto, kogo i dlaczego oskarża. Tak budowany przekaz medialny, wiele razy obrócił się przeciwko nadawcom. Agresja z domieszką umizgów zburzyła niejeden plakatowy wizerunek. Nadal się uśmiechać, czy już stanowczo reagować na opluwanie, dziś widać kto za długo zwlekał z decyzją. Nepotyzm, kumoterstwoWybory samorządowe, to prześwietlanie na żądanie. Na tym poziomie walki o władze nic nie da się ukryć, bo ludzie/wyborcy wiedzą swoje. Kto z kim i jakie robi interesy. Kto kogo i na jakich zasadach zatrudnia w lokalnej administracji oraz jej kadrowym otoczeniu. Dlatego powszechne głosowanie to wciąż także precyzyjne rozliczanie.Klątwy i inne kryteriaOna/on mieli już swoją szansę. Na dotychczasowym stanowisku, dobrze pokazali co potrafią i na co ich stać. Taki przekaz znokautował wielu samorządowców. Mierząc się z nim, podczas debat publicznych, nie potrafili przedstawić wyraźnych i silnych kontrargumentów, do tego snuli niejasne i nieostre plany inwestycyjne, dlatego teraz szukają nowej pracy. Kontra kozakaIdź na całość – to dewiza tych, którzy w wyborach nie mają nic do stracenia, a wiele do ugrania. Publicznie odrzucają ciągłe kalkulowanie i konsultowanie swoich decyzji ze sztabowcami, śmieją się z partyjnych liderów promujących lokalnych kandydatów, wytykają im wzrost wydatków na kampanie. Potrafią uderzyć w najbardziej czuły punkt, na przykład ogłaszając, że za wyzwanie do wyborczego pojedynku rządzących od lat, atakowana jest nawet ich rodzina. Zapewniają, że dla „wspólnej sprawy” mogą wiele wytrzymać i jeszcze więcej zrobić. Kogoś trzeba ukarać Każdego kandydata „systemowego” i „antysystemowego”, podczas kampanii, wspierają konkretne osoby. Suma ich dobrych i złych rad ułatwia lub utrudnia zwycięstwo. Sukces powoduje, że o najsłabszych ogniwach, w długim łańcuchu zdarzeń, szybko się zapomina. Porażka wywołuje chaos i polowanie na winnych. I tym razem „wielkie ryby” pożerają „płotki”. Chęć przetrwania jest silniejsza, od mówienia prawdy i całej prawdy. O często skłóconym sztabie wyborczym, o jego wewnętrznych rozgrywkach, o problemach finansowych, logistycznych, merytorycznych. Niszczenie banerów, tak mocno akcentowane podczas kampanii, to przedszkolna zabawa w porównaniu z prawdziwymi przyczynami porażki. Dobry zwycięzca, to łaskawy zwycięzca,tak można podsumować nowy trend w ocenianiu przyczyn porażki kontrkandydata. Brak złośliwego komentarza, kwitowany wymownym uśmieszkiem lub wskazywanie na niespójny wizerunek i program, mają wzmocnić pozytywny wizerunek następcy. Już czasNa promowanie nowych liderów, na zmianę pokoleniową, na budowanie zaufania, bezpośrednio przekładającego się na poparcie społeczne. Czas na kłótnie to czas stracony, a czas na wyciąganie wniosków musi być zdecydowanie krótszy od czasu na działanie z większą energią. Idą wybory za wyborami, a kampania samorządowa pokazała, że ławki z dobrymi rezerwowymi są krótkie.