Długa, nudna, bez ostrej walki i wymiany mocnych, celnych ciosów. Nikt nie poszedł na całość, nikt nie odsłonił do końca spraw zakulisowych, nikt nie ujawnił prawdziwych przyczyn rezygnacji Tadeusza Ferenca i wspierania Marcina Warchoła. Nikt nie wyjaśnił jak to się stało, że stało się to co się stało, w temacie nieładu przestrzennego, komunikacyjnego, zielonego. Tak oceniam „Wielką bitwę o Rzeszów” tuż przed finałem I tury wyborów prezydenckich.
Manewry podwórkowe
Programy wyborcze wszystkich kandydatów to spontaniczna odpowiedź, na długą listę niezrealizowanych potrzeb mieszkańców stolicy Podkarpacia. Decyzja o nagłej rezygnacji, rządzącego niepodzielnie Tadeusza Ferenca , wymusiła na walczących o schedę udział w manewrach podwórkowych. Nie każdy z kandydatów szybko odnalazł się w tej nowej rzeczywistości. Zmiana mesztów czy szpilek na trampki to za mało. Trzeba jeszcze umieć dogadać się z ludźmi i zdobyć ich zaufanie.
Marsjanie atakują
Spoty wyborcze w stylu kosmita odwiedza Konrada Fijołka, by nauczyć go prawdomówności, to bardziej słaba komedia niż paradokument. Gdy Ewa Leniart pokazuje w swoim spocie, atrakcyjny Rzeszów z lotu drona, Grzegorz Braun, niczym rasowy dziennikarz, rozmawia z poszkodowanymi przez deweloperów mieszkańcami tego samego miasta, widzianego z perspektywy Ziemian. Po obejrzeniu spotu wyborczego Marcina Warchoła, zapamiętałem głównie jego szeroki uśmiech, mocno kontrastujący z uśmiechem Tadeusza Ferenca.
Ring medialny
Nigdy w historii wyborów samorządowych w Rzeszowie, nie odbyło się tak wiele debat radiowych i telewizyjnych. Zwłaszcza ogólnopolskich. Niestety w niczym nie przypominały one starcia tytanów, kontrolowanego przez dziennikarzy. To było raczej dzielenie partyjnych programów na raty. Tak partyjnych, bo już nikt nawet nie udaje, że są to jeszcze wybory samorządowe.
Umizgi kontra pewność siebie
Im bliżej finału, tym więcej umizgów widać pomiędzy kandydatami. Widać to na przykładzie Ewy Leniart, komplementującej Grzegorza Brauna. Rywalizacja pomiędzy Ewą Leniart, a Marcinem Warchołem, to tylko krótka kłótnia w rodzinie. Wszystko ustanie, po wyłonieniu najsilniejszego przeciwnika dla Konrada Fijołka. Ten opuszczony przez Tadeusza Ferenca, wychowanek „króla rzeszowskiej lewicy”, niepodziewanie wyrósł na lidera wielopartyjnej rywalizacji.
Sondaże nie wszystko mówią
Wojna na sondaże, do tego zaangażowanie sprzyjających redakcji i niech naród myśli, że wybory już rozstrzygnięte, zanim wrzucimy losy do urny. Przegląd pola i historii wydarzeń wskazuje na zwycięstwo Konrada Fijołka w I turze. Moim zdaniem pytanie, kto będzie z nim rywalizował w II turze jest wciąż otwarte. Ewa Leniart odrobiła straty, ale Marcin Warchoł jest niedoszacowany. Dwa nazwiska Warchoł-Ferenc, na jednej karcie wyborczej mogą jeszcze wiele zmienić w tej układance. Grzegorz Braun też będzie miał coś do powiedzenia, bo zebrane głosy poparcia przeciwko „Republice deweloperów” to także „kapitał negocjacyjny”. Na pewno druga tura powinna być mniej cukierkowa od pierwszej. Kawa na ławę, konkrety, fakty, liczby, pieniądze, decyzje, dorobek, a nie publicystyka wyborcza.
13 czerwca
Rzeszów pojawi się we wszystkich mediach ogólnopolskich, taka promocja medialna to bardzo wartościowy prezent dla przyszłego gospodarza stolicy Podkarpacia. Dodajmy dla porządku, lewicowej twierdzy w prawicowym bastionie. Taki obraz nie odzwierciedla sytuacji ogólnopolskiej, jak próbują nam wmówić komentatorzy tych polityczno-samorządowych igrzysk.