Zmęczeni wyborcy to efekt politycznego przeciążenia w naszej kochanej Polsce. Rolnicy walczą, obywatele patrzą, a partie meblują nam wszystko według własnych potrzeb. Zapraszam do lektury moich najnowszych przemyśleń. Tu mieszkam, tu żyję, tu decyduję.

Gdzie są kampanie z dawnych lat, za byłymi liderami samorządności poszły w świat. Uśpiona, miałka, opóźniona, bezbarwna, przeciętna – tak wygląda najnowsza „gra o tron” w stolicy Podkarpacia. Panika w Ratuszu jest odczuwalna, ale pretendenci nie idą za ciosem. Ich manifestacje mają charakter obrazkowy i czytelniczy. Sztaby starają się głównie o to, żeby ładnie wyglądać w mediach i dać dziennikarzom pożywkę do publikowania (naiwnie wierząc, że to wystarczy, że oni zrobią robotę za nich). Strażnik Ratusza – obecny prezydent Konrad Fijołek, rozczarował swoją rolą tak wielu, że szybko przemeblowuje gabinety pod nowych partyjnych współgospodarzy. Zawieranie paktów ma ocalić panującego i jego dwór. Oczywiście są to decyzje władz partii, choć wyborcom od lat i z uśmiechem wmawia się, że samorządy są wolne od wpływu warszawskich central. Rozkaz padł – Rzeszów ma zostać w lewicowych rękach, tak by nie zmarnować 18-letniego dorobku zmarłego Tadeusza Ferenca. Twierdzy Rzeszów mają także bronić dogadani kandydaci Nowej Lewicy, KO i Polski 2050 Szymona Hołowni. Oczywiście bronić przed PiS-owskim oblężeniem, bo powiat rzeszowski okalający gród nad Wisłokiem, to bastion rycerzy Jarosława Kaczyńskiego. Do kolejnej próby odbicia Rzeszowa, tym razem wyznaczono wieloletniego radnego Waldemara Szumnego. Gdyby zdać się tylko na jego hasło wyborcze to – „Rzeszów. Da się”. Nie będzie to jednak takie proste, bo Szumny najpierw musi sam sobie odpowiedzieć na pytanie; Czy jest bardziej znany, czy lubiany? Finalnie za mało siły i charyzmy mieli wszyscy jego poprzednicy, by jak wyjaśnia słownik, czynić daną osobę wyjątkową na tle społeczeństwa. A przecież my Polacy (wyborcy), tak bardzo lubimy porównywać i rozpamiętywać. W tej taktyce przedwyborczej, na przedpolu przyczaiła się chorągiew PSL. Na jej czele stanął Adam Dziedzic – były wójt podrzeszowskiej Świlczy, a obecnie poseł. W razie zagrożenia, zawsze może przybyć z pomocą (przekazując swoje poparcie w drugiej turze). Oczywiście nie sami dworzanie rzeszowscy o tym zdecydują, czy i jaką rolę odegra Dziedzic. Czas na „miejskich partyzantów”, na czele których stanął POLItechniczny Jacek Strojny. To on uruchomił wszystkie osiedlowe flanki i razem z dzielnicowymi liderami chce zdobyć Ratusz. Pierwsze sondaże, nie stawiają go na pierwszym miejscu, ale wszystkie znaki i ruchy wokół magistratu wskazują, że prezydent Konrad Fijołek najbardziej obawia się właśnie tego kontrkandydata. W efekcie właśnie ich starcia, zaostrzyła się bitwa na wizje rozwojowe ”stolicy innowacji”. Rządzący Fijołek mówi jak jest dobrze i jak może być jeszcze lepie –powtarzając przy każdej okazji „RzeszówToMy”. Ubiegający się o ten urząd Strojny wytyka liczne błędy, problemy od komunikacyjnych po inwestorskie wskazując autorskie rozwiązania. Głosząc hasło „RzeszówIdzieNowe”. Są i takie działania inwestorskie, w odniesieniu do których „miejscy partyzanci” wolą używać słów – chcemy skończyć z tą patologią. W każdym nowym rozdaniu, bardzo ważny głos mają zależni od Ratusza urzędnicy, ich rodziny i znajomi znajomych. To bardzo zwarta i spora liczebnie drużyna. Siły i środki gromadzi jeszcze Karolina Pikuła znana przede wszystkim jako współpracowniczka Grzegorza Brauna – posła Konfederacji. On sam próbował ostatnio odbić z doskoku, władzę w tym najbogatszym i największym mieście na Podkarpaciu, ale skończyło się tylko na bardzo sprawnym medialnym show. Pikuła na pewno musi podtrzymać wypracowaną popularność tej formacji, w wciąż za mało licznym elektoracie. I chyba o to tak naprawdę chodzi? 7 kwietnia (data pierwszego spotkania zwolenników i przeciwników przy urnach) widać już na horyzoncie – a na ulicach nie tylko Rzeszowa sielanka. Może sztabowcy zapatrzyli się na kultową scenę z filmu Braveheart. Waleczne serce i nerwowo powtarzają przed głównym natarciem wroga – HOLD…HOLD…HOLD! (utrzymać gotowość na sygnał do ataku).



